#2



Chciałem odczekać parę dni. Nie spodziewałem się, że tak szybko i od tak wielu z Was dostanę informację, że zainteresowaliście się. Skoro jest chęć w narodzie poszerzać swe czytelnicze horyzonty, nie mogę, ba, nie chcę zaprzepaszczać szansy na rozwój czytelnictwa 
Ciąg dalszy następuje....
Niedzielę przespałem prawie całą w szpitalnym łożu, ofkors pierwsze odwiedziny zmartwionej rodziny i znajomych miałem już za sobą, ale niezbyt rozmowny byłem więc mnie olali i poszli martwić się do domów 
W poniedziałek rano chwilę przed śniadaniem przyszła pielęgniarka i rzecze -" pakuj mandżur, spadasz piętro niżej ". Gdyby nie Szkielu nie mam pojęcia na ile razy musiałbym się przeprowadzać. Nie miałem przecież wiele bagażu, ale z rozchwianym błędnikiem, słabą prawicą i kulejąc musiałem trzymać się ściany jak szedłem do łazienki, a co dopiero piętro w dół, czy choćby do windy. Szkielu - dzięki Ci!
W szpitalu leżakowałem 9 dni. W tym czasie smutne twarze w białych kitlach przebadali mnie na kilka sposób i postawili jedyną słuszną diagnozę - udar niedokrwienny pnia mózgu, ognisko 9 x 25 mm. Czy to dużo? Zależy czy odnosimy się do realnych 18 cm 
Udar. No dobra. Diagnoza trochę wbija w fotel.
Ja. Prawie 29 latek ze stolicy gór świętokrzyskich. Lubiący jazdę rowerem MTB, palący 2 paczki fajek dziennie, wielbiący ponad wszystko zakopcić szlugę po wjeździe na okoliczne górki swym stalowym rumakiem dostaję :
a) zakaz palenia ( ale jak to?! )
b) przykazanie - proszę prowadzić aktywny tryb życia i nie uprawiać sportu ( łot de fak?! Czyli, że jak?)
Pobyt w szpitalu to nauka niepalenia i chodzenia.
Walka z nałogiem i dalsza nauka chodzenia.
Chodzenia takiego zwykłego.
15 metrów po korytarzu.
10 metrów bez trzymania poręczy.
15 metrów bez trzymania poręczy.
30 metrów bez trzymania poręczy.
Kolejne dni. Kolejne czelendże.
Dostałem zezwolenie na lurowatą rozpuszczalkę z mlekiem. 1 łyżeczka kawy, pół kubka mleka. Papieros sam się wychylał z paczki i krzyczał - weź mnie! Weź mnie! 
No to ogień.
Windą 2 piętra w dół. Bufet. Kubek lury z mlekiem i na zewnątrz. Koledzy z sali na ławeczkę i cmokają fajury opadniętą szczęką. A ja - kubek w dłoń i z ryzykiem - 3 kroki po krawężniku - bum, spadek. 1 - 0 dla błędnika. 5 kroków, 10 kroków, jedna długość krótszej ściany szpitala. Taki sport.
Kawa skończona. Podróż na 2 piętro schodami. 4 schodki - przerwa. Kolejne 4 schodki i mam półpiętro. Jakaś babcia wyprzedza mnie z prędkością światła wchodząc po schodach! Lajf.
Nie pamiętam już ile czasu wchodziłem na 2 piętro, ale przez te 9 dni szpitalnej rzeczywistości opanowałem do perfekcji sztukę wchodzenia 
W między czasie wysłali mnie na rehabilitację .Posadzili na rowerku treningowym i kazali kręcić. Okej.... Nie pisałem Wam, że dzień przed udarem byłem na maratonie MTB?:) Takie tam 45-50 km po okolicznych kieleckich górkach. 15 minut kręcenia na rowerku stacjonarnym bez obciążenia nie odbiło się nawet jedną kroplą potu - gdzie tu sens?
Wypuścili mnie z neurologii, zalecili rzucić palenie, odpoczywać, nie przemęczać się, nie uprawiać sportu, żyć aktywnie i co ważne schudnąć.
Przyczyny udaru do dziś nie znaleźli.
W sumie może to być koniec historii. Choć dla mnie to dopiero był początek. Dopiero po wyjściu ze szpitala zaczęły się prawdziwe dolegliwości i problemy.
Zdjęcie użytkownika Miejski rowerzysta.
p.s. Chętni na kolejny odcinek "brazyliady" ? 
p.s.2. Skoro rzuciłem palenie i schudłem i zrobiłem coś tam sportowo i dietetycznie i do tego jestem chory to mogę zostać oficjalnym fejsbukowym trenerem personalnym i motywatorem?:) Będę Was zmieniał 

Komentarze